Dziś, kiedy nie mogłam nic robić
Dziś, kiedy nie mogłam nic robić,
ocaliłam mrówkę.
Musiała trafić tu z poranną prasą,
która nadal jest dostarczana
tym, którzy odbywają domową kwarantannę.
Poranna prasa to wciąż rzecz niezbędna.
Moje wiersze nie są niezbędne.
Mam kawę i książki,
czas,
ogród,
i tyle ciszy, że można by ją gromadzić w cysternach.
Pewnie najpierw spacerowała
po porannej gazecie, jakby spływała kropla farby,
przybierając formę mrówki.
Potem po laptopie – ciepłym –
a następnie po spodniej części poduszki.
Mała czarna mrówka, samotna,
przemierzając granatową poduszkę
bez ustanku była w ruchu, bo to właśnie potrafi robić.
Gdy znalazła się na zewnątrz w promieniach słońca,
nie umiała już odnaleźć drogi do swojego gniazda.
Co zatem ocaliłam?
Nie poruszała się, jakby przestraszona,
nawet gdy wędrowała w mojej dłoni,
która prowadziła ją przez czas i przestrzeń.
Mrówka, osamotniona, oddzielona od sióstr,
której mrówczego serca nie jestem w stanie zrozumieć –
jak ci się żyje, chciałam zapytać.
Podniosłam ją, zabrałam na zewnątrz.
Tego pierwszego dnia, kiedy nie mogłam nic robić,
nie mogłam nic zrobić dla innych
poza trzymaniem się z dala od osobników mojego własnego gatunku,
zrobiłam właśnie to.
Jane Hirshfield
przeł. Beata Łazarz
[Wiersz napisany w czasie kwarantanny domowej, która obowiązuje od 17 marca 2020 roku w sześciu hrabstwach rejonu zatoki San Francisco w związku z pandemią koronawirusa]
***
Możemy na przykład pielęgnować nasze ogrody lub doniczki na balkonach. Możemy zachwycać się słońcem rozświetlającym biel koronkowanych zasłon w oknie. Możemy upiec placek ze śliwkami dla najbliższych czy zadzwonić do sąsiada i zapytać o zdrowie. Możemy też po prostu zamyślić się lub zupełnie „nic nie robić”, choć już to samo w sobie zdaje się być „czymś”. Lub możemy, jak pochodząca z w Nowego Jorku poetka, Jane Hirshfield (ur. 1953 r.), uratować czyjeś maleńkie życie i napisać o tym wiersz.
Wiersz „Dziś, kiedy nie mogłam nic robić” mógłby opowiadać o każdym z nas – o naszych codziennych wyborach, o tym, że nawet najmniejszy gest niczym efekt motyla może gdzieś wywołać „coś”, że wcale nie jesteśmy tak całkowicie bezradni. Jest też na wskroś, choć subtelnie, przepojony filozofią zen, z całą jej uważnością i troską o absolutnie każde życie na ziemi. Współczucie i całkowite zanurzenie w tu i teraz, bezwarunkowa i prosta obecność pozwalają zachować spokój umysłu i otwartość serca, szczególnie w chwilach trudnych. Ale to jak zawsze tylko jedna z możliwych interpretacji, zaś Hischfiled jest autorką szeregu różnych tomików, wśród nich: „Alaya” (1982), „Of Gravity & Angels” (1988), „The October Palace” (1994), „The Lives of the Heart” (1997), „Giver Sugar, Given Salt” (2001), „After” (2006), „Come, Thief” (2011), „The Beauty” (2015), współpracowała także z Mariko Aratani przy wydaniu antologii dawnej poezji japońskiej.
Naszych propozycji wierszy poetów współczesnych szukajcie na naszym portalu i w kwartalniku „Presto. Muzyka Film Sztuka”.
Chętnie też zawsze przeczytamy Wasze wiersze czy rekomendacje, piszcie na adres: redakcja [at] prostoomuzyce [dot] pl
(Maja Baczyńska)