BWV 96 - Pan Chrystus, jedyny Syn Boży
Spis treści

Spis treści wpisu

Kategorie: Muzyka

BWV34

Herr Christ, der einge Gottessohn

Pan Chrystus
jedyny Syn Boży

BWV 96 – kantata na osiemnastą niedzielę po Trójcy Świętej opracowana na sopran, alt, tenor i bas, zespół wokalny, puzon, flauto piccolo, flet poprzeczny, obój I+II, fagot, smyczki i continuo

Pierwsze wykonanie
Osiemnasta niedziela po Trójcy Świętej,
Lipsk, 8 października 1724

 

Odtwórz film na temat Nakładka wideo z cieniem

We wszystkich opracowaniach posługuję się materiałami pochodzącymi z serwisu Kantaty Jana Sebastiana Bacha Po Polsku. Zapraszam do kategorii, którą obecnie będę rozwijał do wypełnienia wszystkich 200 opracowań Kantat kościelnych Jana Sebastiana Bacha wykorzystując audycje nagrane w II programie Polskiego Radia prof. Mirosława Perza.

Do opracowania tej kantaty skorzystałem z opracowania Fundacji Jana Sebastiana Bacha, oraz tłumaczenia kantaty wg. Armina Teske.

200 Kantat
200 Kantat Jana Sebastiana Bacha

BWV 96 – Wprowadzenie 

Witajcie, drodzy czytelnicy! Dziś chciałbym podzielić się z wami moimi refleksjami na temat kantaty 96 J.S. Bacha, która ma wiele do powiedzenia o naszej sytuacji politycznej i społecznej. Kantata ta została skomponowana na osiemnastą niedzielę po Trójcy Świętej, a jej tytuł brzmi “Herr Christ, der einge Gottesohn” (Pan Chrystus, jedyny Syn Boży). Jest to kantata oparta na hymnie Elżbiety Cruciger, żony ucznia Marcina Lutra Caspara Crucigera. Elżbieta była pierwszą kobietą, która napisała hymn protestancki, a jej pieśń jest pełna wiary i nadziei w Chrystusa jako jedynego zbawiciela ludzkości.

Kantata Bacha jest jednak nie tylko pieśnią pochwalną, ale także ostrzeżeniem i napomnieniem dla nas wszystkich, zwłaszcza dla tych, którzy aspirują do roli przywódców. W kantacie słyszymy głosy solistów i chóru, które przekazują nam różne perspektywy na temat przywództwa i jego konsekwencji. W pierwszej części kantaty słyszymy głos basu, który reprezentuje głos Boga. On mówi do nas: “Nie ufajcie fałszywym bogom ani ludziom, którzy was zwodzą.

BWV 96 – Ufajcie tylko Chrystusowi

Ufajcie tylko Chrystusowi, który jest prawdziwym Synem Bożym i waszym Królem”. W drugiej części kantaty słyszymy głos altu, który reprezentuje głos ludu. On mówi do nas: “Jesteśmy zagubieni i potrzebujemy przywódcy, który nas poprowadzi i ochroni. Szukamy kogoś, kto ma moc i autorytet, kto zaspokoi nasze potrzeby i pragnienia”. W trzeciej części kantaty słyszymy głos tenoru, który reprezentuje głos przywódcy. On mówi do nas: “Jestem tym, którego szukacie. Jestem silny i mądry, jestem sprawiedliwy i łaskawy. Zaufajcie mi i oddajcie mi swoje życie. Spełnię wasze marzenia i obietnice”. W czwartej części kantaty słyszymy głos sopranu, który reprezentuje głos anioła. On mówi do nas: “Uważajcie na przywódcę, który was uwodzi. On nie jest tym, za kogo się podaje. On jest fałszywym prorokiem i wilkiem w owczej skórze. On chce was wykorzystać i zniszczyć. Nie dajcie się zwieść jego słowom i czynom. Pamiętajcie o Chrystusie, który jest waszym prawdziwym Przyjacielem i Zbawicielem”.

Kantata kończy się chorałem, w którym cały chór śpiewa hymn Elżbiety Cruciger. Jest to pieśń dziękczynna i modlitewna, w której wyznajemy naszą wiarę w Chrystusa i prosimy go o łaskę i pomoc. Śpiewamy: “Pan Chrystus, jedyny Syn Boży, Ty jesteś naszym światłem i życiem. Ty jesteś naszym pokojem i radością. Ty jesteś naszym pocieszeniem i nadzieją. Ty jesteś naszym Bogiem i Królem. Niech Twoja miłość nas prowadzi i strzeże. Niech Twoja prawda nas uczy i oświeca. Niech Twoja moc nas wzmacnia i chroni. Niech Twoja wolność nas wyzwala i uwalnia”.

Ta kantata Bacha ma wiele do powiedzenia nam dzisiaj, teraz przed wyborami 15.X Anno Domini 2023. Jest to kantata dla kandydatów na posła, ale także dla nas, wyborców. Jakimi będziemy przywódcami? Jakich przywódców będziemy wybierać? Czy będziemy ufali fałszywym bogom i ludziom, czy Chrystusowi i jego Słowu? Czy będziemy dążyli do własnej chwały i korzyści, czy do dobra wspólnego i służby bliźnim? Czy będziemy słuchali głosu Boga, ludu, przywódcy czy anioła? Czy będziemy śpiewali hymn Elżbiety Cruciger, czy inną pieśń?

Zapraszam was do wysłuchania tej kantaty i do zastanowienia się nad tymi pytaniami. Może ona być dla nas inspiracją i przestrogą, ale także zachętą i pocieszeniem. Niech Bóg nam błogosławi i niech nas prowadzi w naszych wyborach i decyzjach. Amen.

BWV 96 – Dogłębna analiza

Kantata 96 na hymn Elżbiety Cruciger “Herr Christ, der einge Gottessohn” (Panie Chrystus, jedyny Syn Boży) rozpoczyna się wstępnym refrenem w stylu przypominającym muzykę bożonarodzeniową; Urocza scena pastoralna rozgrywa się na żywym metrum 9/8, które jest napędzane do przodu przez lekkie, ale zaakcentowane gesty linii smyczkowych, obojowych i continuo.

Chociaż Bach kilkakrotnie użył tego żarliwego hymnu jako chorału zamykającego w swoich kantatach, tutaj nadano mu zdecydowanie radosny charakter, który podkreśla strzelista linia obbligato fletu piccolo. Wysoka i czysta barwa tego instrumentu, choć rzadko używana przez Bacha, nadaje partyturze słodycz, która przywodzi na myśl miłosne wołanie zalotnego ptaka śpiewającego (być może bardziej kosa niż przysłowiowy gołąb Nowego Przymierza) lub promienny błysk gwiazdy porannej na niebie.

BWV 96 – O stylu kantaty

W tej zwiewnej strukturze partie chóru ujęte są w stylu typowym dla cyklu kantaty chorałowej Bacha: podczas gdy partie sopranu, tenoru i basu imitują kołyszące się rytmy orkiestrowe, cantus firmus prezentowany jest głosem altowym – partyturą, która w tej części odzwierciedla również odniesienie do Bożego “serca zstąpiło”. Corno da tirarsi, rodzaj rogu zbudowanego ze zjeżdżalnikiem w celu zwiększenia zakresu dostępnych nut, podwaja melodię altową; W późniejszej wersji partia ta została przerobiona na puzon altowy.

BWV 96 – O Recytatywie

Poniższy recytatyw jest przypisany altowi, który śpiewa dostojnym i hymnicznym tonem o “cudownej mocy” Bożej miłości do świata reprezentowanej przez narodziny Jezusa Chrystusa, temat, który zarówno librecista, jak i kompozytor oddają w chwalebnych dźwiękach i obrazach.
W arii tenorowej flet piccolo zostaje zastąpiony fletem poprzecznym – przełącznikiem, który podkreśla wszechstronność zespołu muzyków miejskich, przypadkowych muzyków i studentów Bacha.

Rzeczywiście, chociaż ci gracze nie korzystali ze specjalistycznych umiejętności wirtuoza Hofkapelle, z pewnością byli kompetentni w różnych rolach. Muzyka jest tu typowa dla poprzecznych partii fletu – bardziej lekki koncert niż spokojne pastorale – i w stylu tak mocno przypominającym kantatę BWV 180 “Schmücke dich, o liebe Seele”, że wydaje się niemal schematyczna.

Oba utwory można interpretować jako zaproszenie do komunii – która w istocie nie jest niczym innym jak sakramentalnym wyrazem miłości objawionej przez życie Jezusa. Tutaj “zbliżenie” “więzów uczuciowych” jest skutecznie wywoływane przez westchnienia gestów i długie, tkane postacie; nasilają się one w dobitnej środkowej części, aby odzwierciedlić tekst “Spraw, aby z najświętszą pasją wzrastała żarliwość”. Podobnie jak w części wprowadzającej, solowa partia instrumentalna tej arii została ponownie przypisana w późniejszej wersji, tym razem do violino piccolo.

Recytatyw sopranowy przedstawia skromną prośbę o oświecenie i przewodnictwo na ścieżce życia – temat, który jest następnie eksplorowany w arii basowej, która jest odpowiednio skomponowana (a nie da-capo) forma. W tej części Bach dosłownie interpretuje tekst “Na prawą stronę, na lewą stronę, Wend their way my krnąbrne kroki” poprzez naprzemienne bloki smyczków i obojów, które coraz bardziej niepokoją wokalistę.

Ta niepewna gra żonglowania porażką – sprytnie przywołana przez menueta sugerującego śliski świat dworu – ustępuje miejsca słowom “Chodź ze mną, mój Zbawicielu, nadal” zintensyfikowanemu stylowi, który towarzyszyProśba kantabile z naciskającymi akordami orkiestrowymi. Jednak w końcowej linijce “Pozwól mi się nie chwiać” powraca motyw “lewo-prawo” początkowych taktów: niebezpieczeństwo i zamieszanie pozostają zawsze obecne i pomimo wszelkiej Bożej ochrony droga do bram nieba pozostaje trudna.

BWV 96 – na koniec o chorale

Po tej kontemplacyjnej arii d-moll ziemska tonacja F końcowego chorału stanowi wyraźną zmianę halsu. W tym otoczeniu wczesnoreformacyjny hymn rozwija magię potęgi i starożytnych dni, która jest podkreślona z niebiańską łatwością przez podwojenie fletu piccolo w górnej oktawie, a tym samym osiąga efekt, który jest łagodny i pocieszający.

Iso Camartin

“W sznurach miłości”

O “prowadzeniu”, “byciu ciągniętym” i linach życia, których należy bronić.

Cóż za wspaniała kobieta, ta Elżbieta Cruciger, żona i gospodyni domowa ucznia Lutra, Caspara Crucigera! Była prawdopodobnie pierwszą protestancką poetką pieśni w historii. Napisana przez nią piosenka zawiera kluczowe słowa, które skłaniają do refleksji. Można na przykład zbadać kosmologicznie, co kryje się za “gwiazdą poranną”, która rozciąga swój blask daleko, “jasna przed innymi gwiazdami”. – Można by się też zastanowić, co ta kobieta, najpierw dobra zakonnica, potem odważna żona, mogła mieć na myśli mówiąc “w ostatnim czasie” – to znaczy z przekonaniem, że jako chrześcijanin żyje się w czasach ostatecznych i musi w nim przetrwać.

Innym wariantem byłoby spekulowanie na temat tego, jak musiałaby wyglądać wiara religijna, którą również trzeba przeżywać jako “słodycz w sercu”. A znaczenie zdania w ostatniej strofie: “Zabij nas przez swoją dobroć” zasługuje na coś więcej niż tylko rozmyślanie o tym, co musi w nas umrzeć, abyśmy nie tylko stali się nieco pobożni, ale także trochę szczęśliwi już w tym życiu. Ta Elżbieta też to w sobie ma!

Nie wybieram jednak żadnego z tych tematów, ale wskazówkę, którą zawdzięczamy nieznanemu aranżerowi hymnu do tekstu kantaty. w pierwszej arii śpiewak tenorowy prosi Jezusa, aby przyciągnął swoją duszę do siebie “sznurami miłości”. A w poniższym recytatywie sopran brzmi: “O Boże, prowadź mnie, o Boże, właściwą drogą”. Moja refleksja dotyczy zatem «prowadzenia», «bycia pociągniętym», i linami życia, których należy bronić.

Zacznijmy od “prowadzenia”. Wszyscy mówią o przywództwie. Żaden członek kierownictwa nie jest dziś zatrudniony bez uprzedniego sprawdzenia jego umiejętności przywódczych w ramach oceny. Oczywiście liderzy są często wątpliwymi postaciami. Świat miał najstraszniejsze doświadczenia z przywódcami i książętami, z partyjnymi kapo i caudillos – i nawet ci rzekomo charyzmatyczni przywódcy, tacy jak Napoleon, pozostawili po sobie zniszczenie i nędzę i dziwnie nie nadawali się na niosących szczęście i budowniczych pokoju. Strzeżmy się więc przywódców, samozwańczych i tych, którym tłumy wiwatują.

Nietzsche miał kilka mądrych rzeczy do powiedzenia na temat ambiwalencji biznesu przywództwa, na przemian z zimnym sprawowaniem władzy a ciepłym uwodzeniem propagandy i kuszących obietnic.

Zacytuję tylko jedną z jego myśli na temat roszczenia do przywództwa:

“Ten, kto walczy z potworami, może uważać, aby nie stać się potworem w tym procesie. A jeśli długo patrzysz w otchłań, otchłań patrzy również w ciebie.”

(“Poza dobrem i złem” ii, s. 636)

Dlatego obowiązkiem oświeconego obywatela jest zachowanie sceptycyzmu i dystansu wobec tych, którzy stają się potworami i fatalnymi mizantropami poprzez magię przywództwa.

Ale czy można uczynić Boga swoim przywódcą? Osoba religijna nie zawahałaby się wyrazić zgody, ponieważ Bóg wydaje mu się najbardziej godną zaufania istotą. Ale zaufanie to jedno. Jest to ryzykowny postęp, hazard, który ostatecznie trudno usprawiedliwić, zaliczkowa inwestycja w dobrej wierze. Nie każdy jest gotowy na takie wcześniejsze inwestycje! Dzisiaj bankierzy i prezesi doświadczają, jak szybko można stracić zaufanie, podobnie jak lekarze i księża. A kiedy to zaufanie zniknie, nikt nie wie, czy i kiedy powróci.

“Życie sprawiło, że stałem się nieufny!” to stwierdzenie, które jest równie powszechne, co smutne, a nawet małżonkowie o dobrych intencjach mogą śpiewać więcej niż jedną piosenkę o ono. Tylko dzieci są całkowicie ufne, ale tylko tak długo, jak długo życie nie naruszyło ich oczekiwań. Dorosły człowiek jest kształtowany przez doświadczenie i z reguły nie jest ufny, ale raczej zmienny. “Wkrótce w prawo, wkrótce w lewo, mój zabłąkany krok skręca.”

Bach w cudowny sposób ustawił ten niezdecydowany dźwięk z jednej pozycji na drugą. Czy zauważyłeś, jak smyczki i instrumenty dęte grały w arii basowej? Jak rywalizowali ze sobą w trzech-czterech momentach, aby wygrać chwiejną jedną na swoją stronę i dla siebie? Prezentowane są nam dziwne kroki taneczne niepewnie postępującej postaci. Czy błądzący jest ciągnięty, czy raczej popychany? I głos tego zagubionego: czasami wznosi się, a czasami tonie, jakby życie było kołyszącą się łodzią na metrowych falach.

Jakby w tle byli niebezpieczni szeptacze, wołający do wątpiącego: Przyjdź do mnie! Nie, do Mnie przyjdziesz! Ktoś już nie wie, jak wejść i wyjść. W tej sytuacji pozostaje tylko jedno: «Nie pozwól mi utonąć w niebezpieczeństwie!» – błaga głos i: «Idź, mój Zbawicielu, ze mną!» Tylko wierzący w Boga, który pokłada ufność w jednej karcie, może zapytać w ten sposób: Bóg nie pozwoli, aby jego stworzenie pogrążyło się w otchłani, ale poprowadzi je w górę – “do bram nieba”.

Muzyka w cudowny sposób demonstruje nam to poprzez ruchy opadające i wznoszące. Jesteśmy w samym środku tego: kołyszemy się i kołyszemy, wznosimy się i opadamy, i pilnie potrzebujemy kogoś, kto wskaże drogę.
Inna niezwykła fraza znajduje się w tekście kantaty: “Czy będziesz mnie prowadził tylko swoimi oczami”.

Jak najlepiej to sobie wyobrazić? Czy zaufanie oznacza zamykanie własnych oczu i oddawanie się oczom innych? Czy ślepe zaufanie jest wymagane w życiu, aby dotrzeć do właściwego celu? Przychodzi mi na myśl znany obraz “Upadek ślepej” Pietera Bruegla Starszego. Bach z pewnością znał fragment Nowego Testamentu w Ewangelii Mateusza, w którym jest napisane: “Ale jeśli jeden ślepiec prowadzi drugiego, obaj wpadną do dołu”. (Mateusza 15:14)

Musi istnieć alternatywa dla domowego odcinka do ruiny. Napomnienie jest jasne: powinniśmy powierzyć się widzącym, a nie ślepym. Na ikonach Kościoła wschodniego często widać postacie, które zdają się szukać czegoś oczami: mianowicie oczu Zbawiciela czekających na nich w niebie. Jakby musieli ulec urokowi lepszych oczu niż ich własne! Wiemy też od zakochanych ludzi, jaką iluminacją ich jestestwa, gdy wreszcie mogą spojrzeć w oczy ukochanej.

Kochające oczy wywierają dziwne przyciąganie drugiej osoby, jest się do niej magicznie przyciągać. To prowadzi nas do tego szczególnego rodzaju przewodnictwa, które prawie trzeba nazwać uwodzeniem. Uwodzenie poprzez magiczne przyciąganie. Oznacza to jednak, że naszym zadaniem nie może być przemierzanie świata z zamkniętymi oczami i wpadanie do sadzawki jak ślepi żebracy Bruegla, ale szukanie właściwego celu z otwartymi oczami.
Odczytuję to “prowadzenie oczami” jako wezwanie do chwiejnej istoty ludzkiej, aby skierował swój wzrok na właściwy cel. Iść w kierunku bramki oko w oko, jakby to było. Pasuje do tego obraz “sznurów miłości” z arii tenorowej, którymi dusza ma być wciągnięta w miejsce, które jest dla niej korzystne. Miłość, jak wiemy, nie jest jedyną siłą, która może nas przyciągnąć do siebie. W niektórych W sytuacjach życiowych istnieją znacznie silniejsze liny, które trzymają nas na palcach.

Głód władzy, wpływów, pieniędzy, widoczności, prestiżu, uznania nawet najbardziej absurdalnego rodzaju – ten głód ma często grubsze liny i silniejsze przyciąganie niż miłość. Ambicja to potężna lina trakcyjna – widzimy to dobrze w czasach, gdy wybory są tuż za rogiem. Chciwość ma również siły ciągnące, których się nie podejrzewa. Ci, którzy są ciągnięci przez życie, łatwo tracą poczucie sprawiedliwości i poczucie właściwej miary.

Ale zazdrość społeczna może również wziąć nas w swoje uściski i wciągnąć w otchłań nienawiści, tak że wszystko, co chcemy zrobić, to wyrównać rachunki i zemścić się na tych, którym szczerze zazdrościmy ich pozycji i bogactwa. Przyparci do muru przez własne porażki, pecha i nieszczęścia, szybko wplątujemy się w straszliwe zespoły linowe, które czynią nas zgorzkniałymi i mściwymi.

W każdym razie jest coś wątpliwego w zespołach linowych. Wyraźnie unosi się zapach kumoterstwa i zmowy, zmowy i intryg. Jedna ręka myje drugą. W bankach, kto może to przejrzeć? Kto wie w kościołach, co się dzieje? Można tylko podnieść ręce i życzyć: niech życie chroni nas przed złowrogimi sznurami!

Oczywiście “liny miłości” trzeba sobie wyobrażać zupełnie inaczej. A także tych o wzajemnej dobrej woli. Nie ma przymusu ani przymusu – są to liny, które poruszają się i przyspieszają bardziej niż wiążą. Aria tenorowa z solo fletu pokazuje, jak należy sobie wyobrazić to ciągnięcie: jakby dusza była brana w ramię w przyjazny sposób i poruszała się we właściwym kierunku, mocno i zdecydowanie, ale lina, która jest tutaj używana, jest bardziej rodzajem liny do zabawy, za pomocą której włącza się ruchomą huśtawkę, która oddala się od miejsca i zmierza do celu.

Postać fletu ze strzelistymi półkwadrantami, które raz po raz chwytają się nuty b, jakby sznur miłości chwytał każdy entuzjazm szczęścia i każdy kaprys nastroju, pozwala nam poczuć to dokładnie: Sznury miłości są niczym innym jak skrzydłami wolności. Dalej, idź dalej! Nic ci się nie stanie! Jesteś na dobrej drodze!
Ale skąd bierze się ta siła, która nas przyciąga i przyciąga do siebie w taki sposób?

Cudowny chorał otwierający kantatę – dla mnie jeden z najpiękniejszych spośród wielu niezrównanych należących do 2. tomu kantat chóralnych w Lipsku – nie pozostawia co do tego wątpliwości chrześcijaninowi: to “Pan Chrystus, Syn Boży, który przyszedł”, jest, że tak powiem, siłą dośrodkową wszechświata wiary i który ma nas zmusić do uroku swojej mocy i Jego miłość.

Ale takie stwierdzenia teologiczne mają w sobie coś dogmatycznie twardego i nieubłaganego, co wymaga wyjaśnienia i musi być najpierw dostosowane do ludzkiej wyobraźni poprzez przekonujące obrazowanie. Prawdy teologiczne nie mogą pozostawać w zimnej logicznej nagości, ale muszą być ubrane w obrazy, które oświecają i rozgrzewają naszą wyobraźnię.

A obraz tej ciemnej materii, dla tej czarnej energii niesamowicie atrakcyjnego rodzaju, jest całkowicie jasny i nosi następującą nazwę: “On jest z gwiazd porannych, / jego blask rozciąga się tak daleko / jasny przed innymi gwiazdami”. Nic dziwnego, że kantata ta związana jest również z Objawieniem Pańskim, 6 stycznia, kiedy trzej mędrcy ze wschodu, podążając za jasną gwiazdą, złożyli hołd nowemu królowi świata.

Nawet nasz astrologiczny Błogi współcześnie wierzą, że gwiazdy wywierają specjalne moce przyciągania. Światło nie tylko przyciąga, ale także wywiera nieodparty wpływ na ludzi.

Muzyczne podejście Bacha do uczynienia tej nieodpartej nieodpartej słyszalnej i wyczuwalnej w pociągnięciu gwiazdy jest niemal cudowne: po pierwsze, wybiera sycylijski rytm, rodzaj progresji opartej na potrójnych cyfrach – w naszym przypadku po raz dziewięć ósmych – aby scharakteryzować tę pozornie niepowstrzymaną wewnętrzną potrzebę dążenia do celu.

Nie możesz pomóc, ale dołączasz, kroczysz, ciągniesz, a nawet tańczysz, tak bardzo ten sygnatura czasowa bierze nasze podstawowe muzyczne uczucie za rękaw i mimowolnie wprawia nas w ruch. Kiedy Bach napisał kantatę “Wszyscy przyjdą z Saby” na Święto Trzech Króli w tym samym roku, 1724, zrobił to samo, co wtedy, gdy opisał procesję trzech króli z ich darami, tylko tutaj wybrał bar Siciliana z dwunastoma zamiast dziewięciu quavers.

Ale daje procesji kroczący ten sam chód. Odkąd zapoznałem się z tymi dwiema początkowymi częściami kantat Bacha, wiedziałem, że wielbłądy poruszają się w sycylijskim rytmie tylko wtedy, gdy znajdą swój pustynny kłus. Wielbłądy rzadko mają piękne głosy, ale ich chód jest jednym z najbardziej muzykalnych w królestwie zwierząt, a Bach rozumiał jak nikt inny, jak sprawić, by sycylijski chód był dla nas słyszalny w rodzaju Camelidae Tylopoda, tj. Garbaty modzelowaty.

Prawie niemożliwe jest przejście piękniej niż w tym optymistycznym potrójnym rytmie, który daje tym, którzy pozostają w jego ruchu, nieodparcie celowy chód w kierunku oazy szczęścia. Zaufajmy rytmowi wielbłądów!
Ale to nie wszystko. Aby poczuć tajemniczy blask, migotanie i iskrzenie gwiazdy porannej w niemal zmysłowy sposób, Bach dodał flauto piccolo, flet prosty, do zwykłych instrumentów orkiestry z obojami, rogiem, smyczkami i grupą continuo – i oczekiwał, że muzyk zrobi wszystko, co można zrobić z wirtuozem.

Nie wiemy, czy ówczesny muzyk piccolo był tak niewiarygodnie dobry jak Maurice Steger, ale musiał też być dobry, w przeciwnym razie Bach z pewnością nie spodziewałby się tego rodzaju trudności.

Bo cóż innego chciał osiągnąć, jak tylko to, żebyśmy byli zdumieni: w obliczu błyszczącego blasku i świetlistej magii tej gwiazdy, która nie tylko prowadzi nas i prowadzi właściwą drogą, ale w której przyciąganiu sami jesteśmy praktycznie przemienieni.

W tej części bowiem zachodzą dość dziwne muzyczne przesunięcia i zwichnięcia. Na początku czujemy się swobodnie w znanej tonacji F-dur i pokrewnych, aż nagle dzieją się rzeczy, które popychają nas do tego, co austriacki autor Robert Musil nazwałby “innym państwem”. Nagle wstrząs – i znajdujemy się w innym świecie percepcyjnym, w obcej dotąd strefie.

Coś nas zachwyciło i rozwścieczyło – chodzi o ciąg, jaki Bach planuje dla słów “er ist der Morgensterne” w takcie 90 – nie trzeba liczyć taktów, wystarczy nagle poczuć irytację nieoczekiwanego i nieznanego, jakby podłoże harmoniczne nagle zadrżało pod naszymi stopami i jakby przez sekundę było coś w rodzaju muzycznego swobodnego spadku. Bach zawsze nadaje się do niespodzianek, ale tutaj łapie nas na złej stopie!

Tą myślą chciałbym zakończyć tutaj moją krótką refleksję. Wielka sztuka może mieć coś wspólnego z religijną Doświadczenie w tym, że najpierw ustawia nas kłusem, a potem – często w zupełnie nieoczekiwanym momencie – w danym momencie czasem delikatnie, potem znowu szokująco zrzuca nas z kłusa. Nie jesteśmy zwierzętami jucznymi, które dostosowują się do sycylijskiego rytmu, gdy idziemy przez życie i wolno nam się z nim pogodzić.

Od czasu do czasu potrzebujemy pobudki, która przynosi nam “drugi stan”. Kiedy ludzie narzekają dzisiaj, że religia nie ma już mocy zorientowanej na cel, jaką mogła mieć we wcześniejszych pokoleniach – a na pewno u Bacha – sama skarga niewiele pomaga. Większość z nas myśli o tym, czy jesteśmy na dobrej drodze w życiu, gdy znajdujemy się w kryzysie. Ale może być tak, że nie musisz wpaść na oślep do dołu, zanim się obudzisz, otworzysz oczy i zdasz sobie sprawę z niewłaściwego toru.

Ponieważ coś z pewnością się nie zmieniło: chociaż dziś wiele sztucznych świateł i pożarów bengalskich odwraca naszą uwagę od tego, co istotne, gwiazda poranna jeszcze nie przestała świecić. Ale jeśli chcesz go zobaczyć i podążać za nim, musisz otworzyć oczy – i dać się wciągnąć linom światła. W tej linie światła nadal możesz podróżować całkiem bezbłędnie.

85 / 100

twój komentarz