Jak wiele brytyjskich seriali, “Peaky Blinders” nie chce być miłe, grzeczne i uładzone. Nie aspiruje do miana kolejnej “Rodziny Soprano”, nie ma do wydania kilkunastu milionów dolarów na odcinek, jak “Zakazane imperium” w czasach świetności, i nie walczy o Emmy z największymi, ponieważ ta sztuka i tak udaje się tylko nielicznym produkcjom z Wielkiej Brytanii. To skromna, lokalna historia młodych gangsterów, którzy w dwudziestoleciu walczyli o przetrwanie na ulicach Birmingham, a ich najgroźniejszą broń stanowiły kaszkiety z zaszytymi żyletkami.
Takie przynajmniej były początki, bo czas w serialu szybko płynie i ani Tommy Shelby (Cillian Murphy), ani członkowie jego rodziny dziś nie przypominają już tych nieopierzonych kryminalistów, których poznaliśmy w pierwszym sezonie. W 1919 roku, kiedy historia się rozpoczyna, Tommy jest chłopakiem z sąsiedztwa, który zmaga się z wojenną traumą i próbuje zapewnić jako taki byt rodzinie. Mieszka w ponurej kamienicy, w mieście, które przypomina piekło, i tylko idealnie wyprasowany, elegancki strój oraz to, że porusza się konno, a nie pieszo, odróżnia go od tłumu robotników. W 1924 roku, kiedy zaczyna się trzeci sezon, rodzina Shelbych zdobyła już wiele szczytów, zajmuje zupełnie inną pozycję społeczną i potrafi z niej korzystać.