Tak zatytułował tę niesamowicie pokrzepiającą wiadomość Piotr Cieśliński, autor artykułu zamieszczonego w Gazecie Wyborczej.
Zawsze wierzyłem w to, że w kosmosie jest życie! Teraz dzięki prowadzonym badaniom przestrzeni kosmicznej mamy na to dowody. Jest to wiadomość jak dla mnie rewolucyjna, mimo przeczuć że jest że są miejsca życia gdzieś tam daleko. Co innego przeczucia, a co innego potwierdzone fakty naukowe.
W tym 16 tzw. super-Ziem, a na jednej z nich może być woda – to wynik ostatnich łowów na planety, który dziś ogłosiło Europejskie Obserwatorium Południowe w Chile
Połów był bardzo obfity: 50 nowych planet, w tym aż 16 super-Ziem, czyli planet, które są tylko nieco większe od naszego globu (są nie bardziej niż dziesięć razy cięższe). Zdaniem niektórych astronomów takie planety mogą być nawet lepszym miejscem dla rozwoju życia niż Ziemia, bo z powodu większej masy wolniej stygną, a wewnętrzne ciepło napędza wulkanizm i ruchy tektoniczne na powierzchni, które użyźniają powierzchnię. W Układzie Słonecznym nie ma planet takiej wielkości, ale niewykluczone, że w Galaktyce jest ich całkiem sporo. Pierwszą super-Ziemię odkryto w 2005 r., a do dziś odnaleziono ich już blisko 50.
Strefa życia
Większości nowo odkrywanych planet nie widzimy bezpośrednio, lecz dostrzegamy, jak swą siłą grawitacyjną ciągną lub popychają macierzystą gwiazdę, poruszając nią i wytrącając z równowagi. Niezwykle czuły instrument HARPS, który znajduje się przy teleskopie w europejskim Obserwatorium La Silla w Chile, potrafi wykryć zmianę prędkości gwiazdy rzędu ledwie 4 km/godz. (to mniej więcej prędkość spacerującego człowieka). Dzięki niemu zespół astronomów pod kierunkiem Szwajcara Michaela Mayora w ciągu ostatnich ośmiu lat znalazł rekordową liczbę planet – ponad 150 (wszystkich planet poza Układem Słonecznym znamy już blisko 600). Na swym koncie zespół prof. Mayora ma także aż dwie trzecie wszystkich odkrytych planet, które mają masę mniejszą od Neptuna.
Z analizy dotychczasowych odkryć wynika, że aż 40 proc. gwiazd podobnych do Słońca ma co najmniej jedną planetę, która nie jest gazowym gigantem podobnym do Jowisza czy Saturna – twierdzą astronomowie. W ostatnim połowie trafiła się planeta, która jest tylko o 80 proc. masywniejsza od Ziemi, a inna z odkrytych super-Ziemi leży w tzw. strefie życia, czyli w takiej odległości od gwiazdy, że na jej powierzchni może utrzymać się woda w stanie płynnym.
Tą gwiazdą jest HD 85512, nieco mniejsza od Słońca, położona w odległości 35 lat świetlnych w konstelacji Żagli. Okrążająca ją planeta jest 3,6 razy cięższa od naszego globu, a jej "rok" (obieg dookoła gwiazdy) trwa ok. 60 dni. To najlżejsza z tych niewielu obcych planet, które zostały dotąd znalezione w strefie życia. Według astronomów otrzymuje ona od swego słońca mniej więcej 3 proc. energii, której słoneczne promienie dostarczają Wenus. To wystarczy, żeby przy odpowiednim składzie atmosfery i pokrywie chmur na jej powierzchni panowała temperatura powyżej zera C.
W rocznicę Wolszczana
Na wczorajszej konferencji prasowej naukowcy mówili, że ta planeta to jeden z pierwszych celów dla instrumentów, które już wkrótce będą w stanie badać atmosfery obcych globów. Oczywiście w nadziei, że są tam gazy świadczące o życiu, a więc m.in. tlen. A projektowane w tej chwili przyrządy bardziej czułe od HARPS będą też w stanie wykryć planety o jeszcze mniejszej posturze, takie jak Ziemia lub Wenus.
– Wkraczamy w niezwykle podniecającą nową erę poszukiwań – mówiła prof. Lisa Kaltenegger z Instytutu Astronomii Maxa Plancka w Heidelbergu.
– Tempo odkryć wzrasta, w najbliższych 10-20 latach będziemy mieli pełną listę skalistych planet w sąsiedztwie Słońca, które potencjalnie mogą gościć życie – mówi prof. Mayor.
Pozwala to wierzyć, że coraz szybciej zbliża się dzień, kiedy odkryjemy "drugą Ziemię", czyli naszego kosmicznego bliźniaka. Te odkrycia są imponujące, zważywszy na to, że jesteśmy w przededniu 20. rocznicy odkrycia prof. Aleksandra Wolszczana, który znalazł pierwszy układ planetarny poza Układem Słonecznym.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Z wielką nadzieją żyję, że dożyję czasu gdy my Ziemianie będziemy w stanie masowo kolonizować obce dziewicze układy planetarne zdolne dać nam nowy dom. Jak wtedy będziemy się określać? Od nazwy galaktyki? Andromedianie? 🙂