Kantata BWV 3
Kantata BWV 3 – kantata trzecia. „Ach Gott! wie manches Hertzeleid” – Boże, jak cierpi serce me. Na sopran, alt, tenor i bas, zespół wokalny, puzon, obój miłosny I+II, smyczki i basso continuo skomponowana, na drugą niedzielę po święcie Trzech Króli przeznaczona. Stosownymi perykopami i wskazywanym w tytule chorałem bogobojnie inspirowana i pierwszy raz wykonana w Lipsku 14 stycznia 1725 roku, aby w zborze ewangelickim wiernych do kazania muzyką nadobną szczyrze rychtować, a która wraz z innymi jej podobnymi „ad maiorem dei gloriam” wszędy i teraz podziwiana jest.
We wszystkich opracowaniach posługuję się materiałami pochodzącymi z serwisu Kantaty Jana Sebastiana Bacha Po Polsku. Zapraszam do kategorii, którą obecnie będę rozwijał do wypełnienia wszystkich 200 opracowań Kantat kościelnych Jana Sebastiana Bacha wykorzystując audycje nagrane w II programie Polskiego Radia prof. Mirosława Perza.
We wpisie Kantata BWV 3, źródłem jej omówienia jest opracowanie autorskie przetłumaczone z niemieckiego oryginału Fundacji Jana Sebastiana Bacha – bachipedia.org
Kantata BWV 3 – Analiza
Kantata BWV 3 – chorałowa „Ach Gott, wie manches Herzeleid” (Boże, jak cierpi serce me) została skomponowana na drugą niedzielę po Trzech Królach w 1725 r. Jej libretto tylko luźno nawiązuje do niedzielnej ewangelii Wesela w Kanie; zamiast tego tekst daje wystarczająco dużo miejsca – zaledwie kilka tygodni po bożonarodzeniowej obecności Zbawiciela – aby wyrazić smutek z powodu utraconej więzi z Jezusem.
Zgodnie z tym nastrojem, wprowadzający refren jawi się jako uroczyste adagio, które mogłoby posłużyć również jako ilustracja do zapadania zmroku po ukrzyżowaniu na krzyżu.
Nad ponurym pedałem i rzadkim pismem smyczkowym opartym na drugiej linijce melodii chorału, dwa oboje miłosne wymieniają się motywem gestu, który jest później wokalizowany w lamentacji „Ach Gott” (Ah Boże).
Prowadzona przez continuo, bezwładna sceneria stopniowo nabiera hamującego rozpędu i osiąga łamiącą serce siłę, gdy wokaliści wchodzą ponad westchnieniami gestów smyczkowych. Przypisanie cantus firmus basowi (podwojonemu przez puzon) potęguje przygnębiający nastrój części, której surowe modulacje, dysonanse harmoniczne i ponuro gęste zakończenia linii przywołują chwile rozpaczy końca dni.
W tej scenerii oboje dzielnie podtrzymują lament, że choć żałobny ton z akompaniamentem wzdychających rytmów smyczkowych, jest jednak ogrzewany przez świecącą tonację A-dur; rzeczywiście, wraz z muzyczną podróżą sopranu do nieba, zakończenie części nie jest pozbawione nadziei.
Również w kolejnym recytatywie dominuje chorał. Tutaj continuo ritornello, które w całości wywodzi się z melodii hymnu, wprowadza porywającą scenerię kancjonalną, którą przerywają samokrytyczne refleksje czterech solistów, z których ostatnią jest długi fragment basu, który nawiązuje do przesłania bożonarodzeniowego jednocześnie nawiązując do męki Chrystusa.
Chociaż następna aria tchnie życie w zwarty gest chorału, oprawa ma jednak niezwykle gęsty i melodycznie złożony charakter. Oceniana wyłącznie za bas i continuo, sceneria tworzy mroczną i głęboką konstelację, która przywołuje „Höllenangst und Pein” (strach przed piekłem i bólem),
z którego „Freudenhimmel” (niebiańska radość) serca może wyłonić się tylko z wielkim trudem; rzeczywiście, chociaż rozbudowana oprawa podkreśla imię Jezusa w środkowej części, ogólny nastrój nieustannego „Schmerzen” (smutków) pozostaje.
Te myśli są następnie podejmowane w recytatywie tenorowym, który dobitnie wyraża determinację duszy, by zjednoczyć się z Jezusem, iść za Jego przykładem bez lęku śmierci i grobu, pozwalając w ten sposób, po ponurej arii cis-moll.
W kolejnym duecie nawet charakter skaczącej w górę kwarty zmienia się w stosunku do wstępnego refrenu, a po westchnieniach pokory następuje ufna determinacja przezwyciężenia wszelkich ziemskich trudności.
Trudność wyrwania się z więzów egzystencjalnego lęku i słabej wiary jest jednak namacalna dzięki ciasnym ramom składającym się z partii quasi-ostinato continuo, wyższego głosu instrumentalnego w unisono oraz sopranowych i altowych solistów – w walecznym duecie wokalnym możemy prawie słyszę, jak chłopcy-śpiewacy z elitarnego chóru Bacha wspinają się na nowe wyżyny.
W części środkowej świadomość, że Jezus dzieli ciężar krzyża, rodzi pozytywną akceptację nawet cierpienia („Es dient zum Besten allezeit” – To mi najlepiej służy w każdej godzinie),
Końcowy chorał w formie zwartego hymnu zbiorowego wyraża tęsknotę duszy za ponownym zjednoczeniem ze Zbawicielem, rozpraszając w ten sposób przygnębiający nastrój chóru wprowadzającego zarówno na poziomie tekstowym, jak i muzycznym; tu użycie waltorni do zdwojenia partii sopranu delikatnie cieniuje powrót do tonacji A-dur.