Artykuł opublikowany w kategorii:
Opatrzony hashtagiem
André-Marie Ampère
⚡ Esej o André-Marie Ampère
20 stycznia 1775 – data, która wstrząsnęła wszechświatem bardziej niż gilotyna jego ojca
Słuchajcie, bo to historia tak pokręcona, że Hunter S. Thompson przyznałby jej pierwszeństwo w rankingu ludzkich absurdów i genialnych szaleństw. Andre-Marie Ampère – człowiek, którego nazwisko wykrzykujesz dziś za każdym razem, gdy sprawdzasz, czy twój smartfon się ładuje, czy też nie – przyszedł na ten przeklęty świat w środku francuskiego Oświecenia, kiedy filozofowie jeszcze wierzyli, że rozum może uratować ludzkość.
Ha! A Jaki rozum! Ten dzieciak, urodzony 20 stycznia 1775 roku w Lyonie, nigdy nie widział szkolnej ławy. Zero. Nada. Jego stary, Jean-Jacques Ampère – kupiec z forsą i wizją – wyznawał teorię Rousseau-owską: „edukacja od natury”. Czyli rzuć dzieciaka do biblioteki i niech sobie radzi. I co się stało? Mały Andre w wieku trzynastu lat napisał swoją pierwszą rozprawę naukową o krzywych stożkowych! TRZYNASTU LAT! W tym wieku większość z nas nie umiała napisać wypracowania o wakacjach!
Kiedy gilotyna stała się nauczycielką życia
Ale życie to nie tylko geniusz i matematyka. Nie, nie, nie. To przede wszystkim chaos, tragedia i absolutne, nieubłagane wpierdolenie w każdą możliwą ścianę emocjonalną.
1789 – Rewolucja Francuska eksploduje jak butelka molotowa w katedrze. Andre ma czternaście lat. Jego ojciec zostaje sędzią pokoju w Lyonie, mieście, które miało tyle wspólnego z rewolucjonistami z Paryża, co ja z trzeźwością w sobotni wieczór. Czyli żadnego. Gdy jakobińscy szaleńcy zdobywają miasto w 1793, papa Ampère ląduje na gilotynie. BAM! Koniec gry. Rewolucja pożera własne dzieci, a osiemnastoletni Andre zapada w depresję tak głęboką, że przez osiemnaście miesięcy w ogóle nie dotyka matematyki.
OSIEMNAŚCIE MIESIĘCY bez matematyki dla geniusza matematycznego to jak osiemnaście miesięcy bez whisky dla pisarza – absolutna pustka egzystencjalna.
Miłość, która ratuje (ale nigdy na długo)
Ale potem – jak w każdej porządnej opowieści – pojawia się ona. Julia Carron. Miłość od pierwszego wejrzenia w 1797 roku. Zaręczyny. Ślub w 1799. Syn Jean-Jacques w 1800. Wszystko pięknie, wszystko romantycznie, wszystko do czasu, gdy w 1803 roku Julia umiera na raka.
I znowu gilotyna – tylko tym razem emocjonalna.
Andre ucieka do Paryża, bo Lyon przypomina mu wszystko, co stracił. Zaczyna wykładać w École Polytechnique – najlepszej technicznej uczelni we Francji. Napoleon Bonaparte go docenia i w 1808 roku mianuje inspektorem generalnym francuskich uczelni. Ale szczęście? Szczęście to mit. Drugi ślub w 1806 z Jeanne-Françoise Potot kończy się separacją rok później. Córka Albine przychodzi na świat, ale rodzice już nie mieszkają razem.
Ampère zostaje sam. Sam z matematyką, sam z fizyką, sam z kotką, która była jego jedyną towarzyszką przez ostatnie lata życia.
1820 – Rok, który zmienił wszystko
A potem przychodzi 1820 rok i wszystko wybucha jak fajerwerk nad Sekwaną!
Duński fizyk Hans Christian Ørsted demonstruje przed Francuską Akademią Nauk coś, co wygląda jak czarna magia: igła magnetyczna odchyla się, gdy w pobliżu płynie prąd elektryczny! Elektryczność i magnetyzm są ze sobą powiązane!
Ampère siedzi na tej demonstracji i nagle – EUREKA! – jego umysł zaczyna pracować jak maszyna na pełnych obrotach. Wraca do laboratorium i zaczyna eksperymentować jak opętany. Dni i noce. Druty, baterie, igły magnetyczne. I w końcu odkrywa coś fundamentalnego: dwa przewodniki z prądem przyciągają się lub odpychają w zależności od kierunku przepływu prądu!
To odkrycie rodzi nową naukę – elektrodynamikę (nazwę wymyślił sam Ampère). W 1827 roku publikuje swoje magnum opus: „Traktat o matematycznej teorii zjawisk elektrodynamicznych opartej wyłącznie na eksperymentach”. James Clerk Maxwell – facet, który później połączy wszystko w równaniach elektromagnetyzmu – nazwał Ampère’a „Newtonem elektryczności”.
Człowiek, który stał się jednostką
W 1881 roku – czterdzieści pięć lat po jego śmierci – Międzynarodowy Kongres Elektryków w Paryżu nadaje jego nazwisko jednostce natężenia prądu elektrycznego. AMPER. Nie jakiemuś tam dziwaczowi z ulicy, ale człowiekowi, który nigdy nie chodził do szkoły, który przeżył gilotynowanie ojca, który stracił ukochaną żonę, który miał dwa nieudane małżeństwa i żył z kotką.
Jego nazwisko jest jednym z 72 nazwisk wygrawerowanych na Wieży Eiffla – pomnik dla gigantów francuskiej nauki. I zasłużenie!
Epitafium szaleńca
Ampère umarł 10 czerwca 1836 roku w Marsylii na zapalenie płuc. Sam sobie skomponował napis na nagrobku: „Tandem felix” – „Nareszcie szczęśliwy”.
To było jego ostatnie słowo do świata, który go używał, który go torturował, który zabrał mu wszystko, co kochał, ale któremu dał więcej niż ktokolwiek mógł się spodziewać – fundamenty elektryczności, której używamy każdego cholernego dnia.
André-Marie Ampère: Enlightenment and Electrodynamics" (Cambridge Science Biographies).
Multimedia André-Marie Ampère
Jeśli chcesz poznać pełną historię tego genialnego szaleńca…
Niestety, nie ma pełnometrażowego polskiego filmu biograficznego o Ampère (Polacy wolą kręcić o Wałęsie i papieżu – co do cholery!).
Ale ja znalazłem ok. 15 minutowy film o jego sylwetce, dodałem napisy i dokonałem dubbingu, więc zapraszam do obejrzenia i wysłuchania narratora w tym materiale który mówi po polsku. Więc mam nadzieję, że będzie się podobało.
Podsumowanie dla niecierpliwych:
André-Marie Ampère to człowiek, którego nazwisko niesiesz w kieszeni za każdym razem, gdy ładujesz telefon. To samotny geniusz, który zmienił świat mimo śmierci ojca na gilotynie, utraty żony, nieudanych małżeństw i życia w samotności z kotką. To człowiek, który nigdy nie chodził do szkoły, a został „Newtonem elektryczności”.
I to, przyjaciele, jest definicja prawdziwego punka. Nie chodzi o fryzurę czy muzykę. Chodzi o to, że stawiasz się światu mimo wszystko i zostawiasz po sobie coś, co przetrwa stulecia.
„Tandem felix” – Nareszcie szczęśliwy.
Niech spoczywa w pokoju. Zasłużył.
Esej napisałem w hołdzie dla człowieka, który dał nam światło w ciemności – zarówno dosłownie, jak i metaforycznie.
A teraz idę naładować telefon. 1,5 ampera, jak mówi ładowarka. Dzięki, Andre. Gdzie byśmy byli bez ciebie?